Leon (Jean Reno) jest płatnym zabójcą. W niczym nie przypomina męskiego, twardego i nieposkromionego złoczyńcy. Wręcz przeciwnie: jest cichy, spokojny, na co dzień pije mleko. Pewnego dnia skorumpowana policja zabija swojego dostawcę narkotyków i jego rodzinę. Przeżyła tylko córka, która postanawia zemścić się na zabójcach. To niezwykle trudne zlecenie otrzymuje Leon, u którego młoda dziewczyna znajduje schronienie.
Który lepszy? Cechą obu filmów są role profesjonalnych zabójców i ich nastoletnie towarzyszki (12 i 15 lat).
Ja uważam, że producenci Leona wykazali się większym profesjonalizmem produkcji i dialogów niż w przypadku Sary.
Nie podoba mi się kreacja głównego bohatera. Gość widać, że jest kompletnym idiotą, nie potrafi
czytać a do tego zabija ryzykując życie by potem nie dostać za to kasy, mieszka w jakiejś zapyziałej
kamiennicy. Jak na gościa który robi tak niewiarygodne akcje to jest aż zbyt głupi.