Z pod jego ręki wyszły najlepsze Bondy z całej serii zarówno te z Rogerem Moorem jak i Timothy Daltonem (najbardziej niedoceniane).Jak dla mnie tylko ostatnim filmem o 007 M.Campbell sie zrechabilitował a reszta reżyserów serii mu do pięt nie dorasta.
Wniósł wiele świeżości do serii, wyznaczył kanon, do którego odwołują się twórcy Bondów po dziś dzień. Idealnie wyważył poziom realizmu, z umowną, nieco komiksową, bondowską konwencją. Pozwolił Bondowi w wykonaniu Moore'a nieco dojrzeć, spoważnieć, co wyszło mu tylko na dobre,pogłębiło jego postać. Bondy Glena-Moore'a,...
więcejciężko dokonać jednoznacznej oceny twórczości GLENa
Jego Bondy z MOORE'EM są archaiczne, wręcz niemodne i apatyczne,
do tego właściwie pozbawione erotyzmu,
choć ROGER dwoi się i troi i żadnej nie przepuści (nawet GRACE JONES!)
Dopiero ostatni film z Rogerem jest naprawdę udany, pełen luzu, humoru, wigoru,...